Jakby na ten świat nie patrzeć, pod jaką perspektywą, z której chce się strony to tak czy siak wszystko się zmienia. Ma to swoje plusy i minusy. Jedni ze zmian się cieszą, drudzy ich unikają. Każdy to ocenia to na swój własny sposób. Oczywiście logiczne jest to, że najlepszą są te zmiany, które chcemy lub pragniemy. Dają nam satysfakcję, bądź radość. Lecz co ze zmianami na które nie czekaliśmy albo których nie chcieliśmy? Jeżeli nastąpiły one w pełni to raczej nie mamy nic do gadania i musimy im się poddać, bo nie uda nam się za nic wrócić do tego co było przed tymi zmianami. Jednak jeżeli jeszcze nie są w pełni dokonane to czujemy sie jakbysmy byli wyrwani ze swojego dotychczasowego zycia i zostali wrzuceni gdzies gdzie nie potrafimy sie odnalesc. chcemy z tym walczyc ale nie zawsze sie da. chcemy sie z tego wyrwac, mamy ochote krzyczec, czasem nawet kogos pobic. W sumie uczucie w tym stanie jest bardzo podobne do uczuć przy pełnym dokonaniu się niechcianych zmian. Tylko podobne i to na pierwszy rzut oka. Bo gdyby się zagłębić w to dalej to uczucie jest najgorsze od wszystkich jakie są. Chcemy wywołać zmianę na siłę. Zmianę, która nas z tego wyciągnie i jednoczenie nam pomoże, lecz jest ona również zmianą dla stanu naturalnego. I tutaj rodzi się kolejne pytanie. Dlaczego nie wrócić do stanu naturalnego, pierwotnego? Otóż, skoro jesteśmy w tym stanie "półzmian" to coś nas do tego musiało skłonić. Omówię na przykładzie pewnej osoby, a dokładnie uczuć tej osoby. Jest to chłopak. Zakochał się on w dziewczynie, która niestety, ale bardzo go szanuje i lubi, ale jest dla niej tylko przyjacielem. I co teraz? Chłopak nie chciał takiej zmiany jednak ona nie przeszła w pełni. Ani jej nie potrafi porzucić, ani ona jego pokochać. Czyli siedzi w tym stanie "półzmiany". Zmienić się do stanu pierwotnego nie może, gdyż nie może przestać jej kochać. Co w takim razie mu zostaje? Kolejna niechciana przymusowa zmiana. Na tym przypadku jest to pogodzenie się z tym, że jest przyjacielem kochając ją cały czas. Na tym przykładzie chciałem pokazać, że stan ten jest okropny. Czyli jak ogólnie ocenić zmiany? Są one dobre? Czy złe? A może po prostu zwyczajnie ich się boimy lub oczekujemy w niecierpliwości? Nie można określić ogólnie tego tematu. Jest on bardzo indywidualny. Każdy powinien zadać sobie te pytania i zastanowić się nad tym samemu. Ja osobiście jestem neutralny do zmian. Powinny być, lecz nie powinien być ich nadmiar.
Szczególnie podziękowania dla Ani za wspólne rozmyślanie.
czwartek, 20 listopada 2014
środa, 19 listopada 2014
Myśli moich uczuć
Marzenia. Czym są? Czy są warte naszego zachodu? Czy istnieje możliwość ich spełnienia? Nie wiem. Co wieczór zadaje sobie to ciężkie pytanie. Zastanawiam się czemu jeszcze tutaj jestem. Czemu stoję w miejscu, kiedy wiem że postęp daje tylko ruch do przodu. Niestety mimo że umysł wie o tym uczucia i emocje działają jak hamulec albo jak bieg wsteczny nawet. Może to one boją się zmian, nie my? One są jak drugi organizm żyjący w nas, posiadające własny rozum i tok myślenia. Najgorsze jednak jest to że my nie mamy wpływu na to rozumowanie, ale ma ono ogromny wpływ na nas samych. Raduje nas albo smuci. Daje energię lub otepienie. Boli lub leczy. Leżąc i oglądając serial uciekalem od tych myśli utozsamiajac się z jego bohaterem, który psychologicznie i uczuciową czuł się jak ja. Jednak sytuacja jego się zmieniła. Zawaliło się moje odbicie w nim i ogarnęła mnie niemoc. Dlaczego wszędzie ukazywane jest że marzenia się spełniają a ja nawet nie mogę marzyć o tych marzeniach? I znowu kolejna noc z myślami dlaczego jest jak jest? Co zrobiłem nie tak? Gdzie zawinilem? Problem w tym że odpowiedź tkwi właśnie w tym 'umyśle' uczuć do którego dostępu nie posiada nikt. Nawet ich właściciel.
Subskrybuj:
Posty (Atom)